Losowy cytat |
Kościół katolicki przez piętnaście stuleci traktował Żydów jak szkodników, zamykał ich w gettach i tak dalej, ponieważ zorientowano się czym są Żydzi. Ja odwołuję się do tych piętnastu stuleci - Hitler
[Wiecej cytatów] |
 |
Użytkowników Online |
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 776
Najnowszy Użytkownik: john9
|
 |
Logowanie |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
 |
Newsletter |
Dla Użytkowników |
 |
Statystyki |
|
 |
Ciekawe miejsca |
|
 |
|
Raport w sprawie transportu Żydów (2)
 | 7./Pol. 24
Lemberg [Lwów], 14 września 1942
Do: Komendanta Policji Porządkowej w dystrykcie Galicja, Lemberg
Temat: Przesiedlenie Żydów
W dniach 3 i 5 września w Skole, Stryju i Hodorowie prze¬prowadzono akcje przesiedlenia Żydów. Operacją zajmowały się oddziały Policji Porządkowej, którymi dowodził kapitan Schutzpolizei Kropelin. Szczegółowy raport z akcji został już przedłożony. Po opisanych w nim wydarzeniach, 7. Kompania 24. Pułku Policji wieczorem 6 września zgodnie z rozkazem przybyła do Kołomyi. Niezwłocznie porozumiałem się z komi¬sarzem policji kryminalnej i obersturmfuhrerem SS Leitmaritzem, stojącym na czele oddziału Policji Bezpieczeństwa w Ko¬łomyi, oraz porucznikiem Hertelem z posterunku Schutzpolizei w Kołomyi.
W przeciwieństwie do akcji w Stryju, operacja przewidziana na 7 września w Kołomyi została starannie przygotowana i była łatwa do przeprowadzenia dla wszystkich jednostek biorących w niej udział. Wyżej wymienione jednostki oraz Biuro Pracy poinformowało Żydów o konieczności zgromadzenia się 7 wrze¬śnia o 5.30 rano w punkcie zbiorczym Biura Pracy w celu dokonania rejestracji. Około 5300 Żydów stawiło się w wy¬znaczonym czasie. Wszyscy członkowie mojej kompanii uczest¬niczyli w zablokowaniu i starannym przeszukaniu dzielnicy ży¬dowskiej. Dzięki temu udało się wytropić dodatkowych 600 Żydów.
Załadunek pociągu transportowego zakończył się około godziny 19.00. Policja Bezpieczeństwa zwolniła około 1000 Żydów spo¬śród wszystkich zgromadzonych, po czym przystąpiła do przesied¬lenia 4769 osób. Do każdego wagonu w pociągu załadowano 100 Żydów. Całą akcję znacznie utrudniał ogromny upał, przez co operacja przebiegała znacznie wolniej niż planowano. Po stan¬dardowym zabiciu wagonów gwoździami i opieczętowaniu, o go¬dzinie 21.00 pociąg wyruszył do Bełżca. Ochroną transportu zajął się jeden oficer i dziewięciu funkcjonariuszy. Wraz z na¬dejściem nocy doszło do ucieczek wielu Żydów, którzy przeciskali się przez otwory wentylacyjne po uprzednim usunięciu drutu kolczastego. Straży udało się na miejscu zastrzelić wielu z nich, toteż większość uciekinierów została wyeliminowana tego samego wieczoru. lub następnego dnia, kiedy odnalazła ich straż kolejowa i inne jednostki policji. Transport dotarł do Bełżca bez szczegól¬nych zakłóceń, chociaż biorąc pod uwagę długość pociągu i nie¬przeniknione ciemności, liczba strażników okazała się niewystar¬czająca. Poinformował mnie o tym osobiście komendant straży pociągu z 6. Kompanii 24. Pułku Policji, który 11 września powrócił bezpośrednio do Stanisławowa.
8 września dokonano egzekucji około 300 Żydów, których uznano za zbyt starych, chorych, słabych lub niezdolnych do dalszego transportu. Zgodnie z wydanym 4 września rozkazem w sprawie użycia amunicji, o którym zostałem poinformowany 6 września, 90 procent rozstrzelanych zginęło od kul z karabinów i z pistoletów maszynowych. Pistoletów użyto wyłącznie w wyjąt¬kowych wypadkach.
8 i 10 września przeprowadzono operacje w Kutach, Kosowie, Horodence, Zapłatowie i Śniatyniu. Około 1500 Żydów musiało zostać przeprowadzonych pieszo do Kołomyi z odległych o 50 kilometrów Kutów i oddalonego o 35 kilometrów Kosowa. Za¬trzymani spędzili noc na dziedzińcu więzienia Policji Bezpieczeń¬stwa wraz z innymi Żydami zgromadzonymi z okolicy. Poza Żydami zebranymi w Horodence i Śniatyniu, których Policja Bezpieczeństwa załadowała już do dziesięciu wagonów, w Koło¬myi zapełniono kolejnych trzydzieści wagonów. Całkowita liczba Żydów wysłanych 10 września do Bełżca pociągiem przesiedleń¬czym wynosiła 8205.
Podczas akcji przeprowadzonych 1 i 10 września w okolicach Kołomyi, około 400 Żydów wyeliminowano przez rozstrzelanie. 10 września Policja Bezpieczeństwa załadowała wszystkich Żydów przeznaczonych do wywozu do 30 dostępnych wagonów wbrew wyrażonym przeze mnie zastrzeżeniom. Należy pamiętać o nieznośnym upale, jaki panował w tamtym okresie, i zmę¬czeniu Żydów wskutek wyczerpującego marszu oraz wielodnio¬wego oczekiwania. W tym czasie uwięzieni nie otrzymywali żadnych solidniejszych posiłków. Wagony były nadmiernie za¬tłoczone — do jednego trafiało od 180 do 200 Żydów. Musiało to wpłynąć katastrofalnie na warunki transportu.
Nie dysponuję informacjami, jak wielu Żydów Policja Bez¬pieczeństwa zamknęła w wagonach w Horodence i Sniatyniu. Nie ma to jednak znaczenia, gdyż obydwa transporty dotarły do Kołomyi bez należytej ochrony. Okazało się, że prawie cał¬kowicie usunięto drut kolczasty z otworów wentylacyjnych. Niezwłocznie nakazałem wyprowadzenie pociągu ze stacji w Kołomyi i połączenie go z trzydziestoma wagonami stojący¬mi na torach daleko od stacji. Policja żydowska (Ordnungsdienst) oraz członkowie ekipy budowlanej stacji kolejowej w Kołomyi zostali wykorzystani do zamykania niedostatecznie dobrze chronionych wagonów. Praca trwała do zmroku. Od¬dział straży, składający się z jednego oficera i piętnastu funk¬cjonariuszy dowodzonych przez kapitana Zitzmanna, otrzymał rozkaz pilnowania pociągu przesiedleńczego złożonego z 50 wagonów. Rozkaz obowiązywał do ranka następnego dnia. Funkcjonariusze mieli przede wszystkim zapobiegać wszelkim próbom ucieczki. Zważywszy na opisane powyżej uciążliwości, jakich doświadczyli Żydzi, czyli upał oraz nadmierne przełado¬wanie większości wagonów, więźniowie bez przerwy ponawiali próby ucieczki. Około godziny 19.30 zapadły ciemności. Dwa¬dzieścia minut później nadjechał oddział do konwojowania po¬ciągu, złożony z dziewięciu mężczyzn oraz ich dowódcy, ka¬prala Jackleina. W nocy nie udawało się zapobiegać próbom wydostawania się ludzi z wagonów, ciemności uniemożliwiały też skuteczne otwieranie ognia do uciekających więźniów. We wszystkich wagonach Żydzi rozebrali się do naga z powodu gorąca.
Strażnicy objęli stanowiska w chwili planowego odjazdu po¬ciągu z Kołomyi, o godzinie 20.50. Zgodnie z moim żądaniem, oddział konwojujący podzielono w następujący sposób: pięciu mężczyzn umieszczono w wagonie pasażerskim na czele składu i tyluż w wagonie pasażerskim na końcu. Ze względu na długość pociągu i całkowity ładunek wynoszący 8205 Żydów, taki podział okazał się nieskuteczny. Podczas następnego transportu, kapral J. musi umieścić swoich ludzi na całej długości pociągu. Policjanci pozostali w brekach przez całą drogę. Gdyby tego nie uczynili, nie zauważyliby prób ucieczek Żydów. Wkrótce po rozpoczęciu podróży więźniowie usiłowali wyłamać ściany wagonów, a nie¬którzy starali się nawet rozbijać dach. Plan ich zakończył się częściowym sukcesem. Pięć stacji przed Stanisławowem kapral J. musiał telefonicznie zwrócić się do tamtejszego naczelnika stacji z poleceniem przygotowania gwoździ i desek, które posłużą do uszczelnienia uszkodzonych wagonów. Naczelnik miał także zapewnić straż do pilnowania pociągu. Kiedy transport wjechał do Stanisławowa, robotnicy kolejowi i ochrona stacji byli gotowi do dokonania niezbędnych napraw i przejęcia obowiązku pil¬nowania pociągu.
Prace zajęły półtorej godziny. Gdy pociąg wznowił podróż, na następnym przystanku, odległym o kilka stacji, odkryto, że w nie¬których wagonach Żydzi ponownie wybili duże dziury. Oderwali też drut kolczasty zamocowany na zewnątrz otworów wentylacyj¬nych. W jednym wagonie posłużyli się piłą i młotkiem. W czasie przesłuchania stwierdzili, że Policja Bezpieczeństwa pozostawiła im te narzędzia, aby w następnym miejscu pracy wykorzystali je zgodnie z przeznaczeniem. Kapral J. nakazał Żydom oddać na¬rzędzia. Podczas dalszej drogi pociąg musiał zatrzymywać się na każdej stacji, aby robotnicy mogli przybijać oderwane deski, w przeciwnym razie kontynuowanie jazdy w ogóle nie byłoby możliwe. O godzinie 11.15 pociąg dojechał do Lemberga [Lwo¬wa]. Okazało się, że nie zjawił się oddział mający zmienić dotych¬czasową straż transportu, toteż ochrona kontynuowała podróż w nie zmienionym składzie aż do samego Bełżca. Po krótkim postoju na stacji kolejowej w Lembergu, pociąg wyruszył do podmiejskiej stacji w Klaporowie, gdzie obersturmfuhrerowi SS Schulzemu przekazano dziewięć wagonów oznaczonych literą „L", jadących do obozu pracy, i rozładowano je. Obersturmfuhrer SS Schulze załadował do opróżnionych wagonów dodatkowy tysiąc Żydów. Około godziny 13.30 transport odjechał w stronę Bełżca.
Po wymianie lokomotywy w Lembergu okazało się, że przy¬dzielono nam bardzo stary parowóz. Kontynuowaliśmy podróż stale zatrzymując się po drodze. Wolna jazda zachęcała silniej¬szych Żydów do przeciskania się przez wybite w wagonach otwory i częste podejmowanie prób ucieczki. Wyskakiwanie z wolno jadącego pociągu rzadko kiedy kończyło się dla nich poważniejszymi obrażeniami. Wielokrotnie zwracałem się do maszynisty z żądaniem przyśpieszenia tempa jazdy, lecz okazało się to niemożliwe. Należy wspomnieć, że coraz częstsze przy¬stanki po drodze wypadały na otwartym terenie.
Wkrótce po wyjeździe z Lemberga, oddział straży wystrzelał resztę posiadanej amunicji, w tym dwieście nabojów przekaza¬nych im przez wojsko. Dlatego też podczas jazdy funkcjonariu¬sze mogli jedynie rzucać kamieniami, na postojach zaś korzystać z bagnetów.
Przewożonych Żydów ogarniała coraz większa panika, wywo¬łana nieznośnym upałem, przeładowaniem wagonów i smrodem, jaki wydzielały trupy. Po rozładowaniu pociągu okazało się, że około 2000 Żydów zmarło w trakcie podróży. Wszystko to spra¬wiło, że utrzymanie kontroli nad transportem było niemal niemoż¬liwe. O godzinie 18.45 transport dotarł do Bełżca, a około godziny 19.30 kapral J. przekazał więźniów miejscowemu obersturmfuh-rerowi SS, pełniącemu funkcję dowódcy obozu. Kapral musiał pozostać w obozie aż do rozładowania wagonów, co nastąpiło około godziny 22.00. W tym czasie oddział straży sprawował dozór nad wagonami stojącymi poza terenem obozu. Ze względu na okoliczności opisane powyżej, nie da się dokładnie określić liczby Żydów, którym udało się zbiec z transportu. Można jednak założyć, że przynajmniej dwie trzecie uciekających Żydów zastrzelono na miejscu lub schwytano żywcem.
Przebieg akcji przeprowadzonych w okresie od 7 do 10 września 1942 roku nie został zakłócony w żaden szczególny sposób. Współpraca między jednostkami Policji Bezpieczeństwa i Policji Porządkowej przebiegała sprawnie i bez problemów.
(podpisano) Westermann
porucznik rezerwy Schutzpolizei
i komendant kompanii
Dodane przez LukLog dnia października 05 2006 15:33:39 10106 Czytań |
 |
|
|