Kolejne porażki ponoszone przez Armię Czerwoną napawały Hitlera coraz większą pewnością siebie. Po klęsce pod Kijowem w której Rosjanie stracili ok. 900 czołgów i ok. 650 tysięcy ludzi Ukraina stała otworem przed wojskami niemieckimi. W tym czasie Hitler postanowił również pchnąć do ofensywy Grupę Armii „Środek” której zadaniem było zdobycie stolicy ZSRR – Moskwy. Operacja ta otrzymała kryptonim „Tajfun”. Jako datę jej rozpoczęcia wyznaczono dzień 2 października. Bitwa o Moskwę była to seria licznych większych lub mniejszych starć które trwały przez wiele miesięcy. Toczyła się na odcinku frontu o długości około 400 kilometrów. Do realizacji tego zadania do Grupy Armii „Środek” przydzielone zostały najlepsze dywizje. Pod rozkazy von Bocka powróciła Grupa Pancerna Guderiana i 2. armia Weichsa. z wojsk oblegających Leningrad pod Moskwę ściągnięto 4 Grupę Pancerną Ericha Hoepnera. Ogółem siły wydzielone do tej operacji liczyły 69 dywizji (niektóre źródła podają 77 lub 75 dywizji), które liczyć mogły na silne wsparcie 2. Armii Powietrznej feldmarszałka Kesselringa posiadającej około 1500 samolotów. Na papierze siły te wyglądały potężnie, rzeczywistość jednak była bardzo różna. Wiele dywizji nie miało pełnych stanów. Odczuwalny był brak czołgów i amunicji. Poza tym ludzie odczuwali zmęczenie ciężkimi walkami pod Kijowem. Rosjanie skoncentrowali ponad milion żołnierzy zgrupowanych w 15 armiach. Jak podaje książka wydawnictwa Amber „Atak na ZSRR” były to jednostki bardzo słabo uzbrojone. „Znaczną część czerwonoarmistów stanowili analfabeci, nie potrafiący przeczytać najprostszych rozkazów. Odczuwano dotkliwy brak uzbrojenia i amunicji. Typowy batalion, składający się z 675 żołnierzy, dysponował zaledwie 295 karabinami, 120 granatami ręcznymi, 9 karabinami maszynowymi, 145 rewolwerami i pistoletami oraz 2000 butelek z koktajlem Mołotowa”.
Niemcy planowali szybkie zdobycie ufortyfikowanych i silnie bronionych miast będących węzłami komunikacyjnymi oraz zepchnięcie wojsk radzieckich w kierunku stolicy. Dwoma najważniejszymi celami były miasta Wiaźma (leżąca między Smoleńskiem a Moskwą) oraz Briańsk (położony między Kijowem a Moskwą). Początek operacji przebiegał bardzo pomyślnie. Jednostki niemieckie bardzo szybko posuwały się do przodu. Jedynym niepokojącym elementem było pogorszenie się pogody. Halder w swym pamiętniku zanotował: „ Tempo natarcia Drugiej Armii Pancernej zostało zahamowane przez złą pogodę – zacinający deszcz ze śniegiem”. Jednak nawet on nie przewidywał większych kłopotów. Guderian który zwrócił się z prośbą o przydzielenie jego ludziom odzieży zimowej został odesłany z niczym. Nikt z wyższego dowództwa nie brał pod uwagę iż kampania moskiewska może trwać dłużej niż do późnej jesieni. Wydarzenia z 14 października miały potwierdzać przypuszczenia wyższych dowódców. Tego to dnia Wiaźma była już okrążona zaś Briańsk znajdował się pod ostrzałem.
W Moskwie rozpoczęła się wielka ewakuacja. Wszystkie większe zakłady przemysłowe zostały przeniesione daleko za linię frontu. Podobnie postąpiono z niektórymi urzędami państwowymi takimi jak mennica czy NKWD. Zamknięto uniwersytet, muzea zaś służby dyplomatyczne otrzymały polecenie przeniesienia się do Kujbyszewa. Prawdziwa fala paniki przetoczyła się przez miasto od dnia 16 października. Ludzie zaczęli masowo uciekać na wieś. Tysiące wozów konnych, aut i pieszych zablokowały wszystkie drogi prowadzące na wschód. Opuszczone domy były plądrowane przez szajki rabusiów. Stalin który pozostał w stolicy bardzo szybko wprowadził zalecenia które miały zaprowadzić porządek w mieście. Ogłoszona została godzina policyjna oraz prawa stanu wojennego. Każdy sprzeciwiający się mógł zostać rozstrzelany na miejscu. Na drogach wyjazdowych ustawione zostały posterunki, które miały zapobiec dalszej ucieczce ludności. Do pilnowania porządku w mieście ściągnięte zostały specjalne oddziały NKWD. Wiadomość iż Stalin nadal przebywa w mieście uskrzydliła mieszkańców. Zdecydowana większość z nich wzięła się za budowę umocnień.
Tymczasem wojska niemieckie napotkały na ogromne kłopoty. Najważniejszym z nich były rosyjskie drogi. Ich stan był bardzo zły a ich sieć rzadka. Większość z nich to po prostu bite polne drogi które szybko pod wpływem wspomnianego wcześniej deszczu przeobraziły się w grząskie strumienie błotnej mazi, której głębokość sięgała jednego metra. W krótkim czasie okazało się że dalsze prowadzenie ofensywy w takich warunkach jest po prostu niemożliwe. Ciężarówki grzęzły po osie, konie zapadały się po brzuch, błoto oblepiało żołnierzy. Nawet w miejscach gdzie można było prowadzić działania zaczepne bardzo szybko okazywało się że zaopatrzenie pozostało daleko w tyle. Mimo napływających coraz większą falą meldunków o bardzo silnym oporze wroga i pogarszającej się pogodzie, niemieckie naczelne dowództwo zdawało się lekceważyć kłopoty. Ofensywa utknęła. W połowie listopada temperatura zaczęła spadać. Jesienne błota zaczęły zamarzać co pozwoliło na ponowienie działań. Dało to nadzieje na dalsze prowadzenie operacji. Podczas zwołanej przez Haldera narady dowódców frontowych podczas której chciał on ustalić dalsze plany ofensywy. Jednak poza kilkoma wyjątkami dowódcy wystąpili ze wspólną propozycją okopania się na zimę. Zastępca Guderiana biorący udział w naradzie argumentował „ że to już nie maj i przy tej pogodzie nie da się uzyskać tak imponujących sukcesów jak na wiosnę.” Guderiana popierała większość jego oficerów. Mimo sprzeciwów armia niemiecka ruszyła dalej do przodu. Skorygowane plany zakładały zdobycie przez II Armię Pancerną Tuły oraz znajdującego się tam lotniska po czym zbliżenie się od południa do Moskwy. Na północy zaś do ofensywy miała przejść 9. Armia która po przeprawie przez kanał Moskwa-Wołga powinna skręcić na południe w stronę radzieckiej stolicy. Za środkowy odcinek odpowiedzialna była 4. Armia która otrzymała rozkaz frontalnego ataku.
Plan był bardzo ambitny jednak jego wykonanie było praktycznie niemożliwe. Temperatura bardzo szybko zaczęła spadać do 35 – 40 stopni poniżej zera. Ludziom doskwierał mróz i głód. Poza tym żołnierze byli dziesiątkowani przez liczne choroby. W tym końcowym zrywie jeden z batalionów dotarł do podmiejskiej osady wypoczynkowej Gorki, inny zdołał wysadzić w powietrze stację kolejową w miejscowości Łobnia - zaledwie 15 kilometrów od centrum Moskwy. Jak utrzymywał Bock w tym właśnie czasie jemu i jego oficerom udało się dostrzec w lornetach błyszczące wieże Kremla. Dostawy zimowej odzieży nadal były niewystarczające. Dowódcy ciągle ponawiali prośby o pozwolenie okopania się na zajętych pozycjach. Jeszcze na początku grudnia Hitler naciskał na generałów by ponownie wznowili ofensywę jednak ich żołnierze nie byli już zdolni do żadnego wysiłku.
Dwa miesiące zaciętych walk nie przyniosły rozstrzygnięcia. Przesunięcie frontu o około 150 kilometrów okupiono stratami w wysokości około 250.000 żołnierzy. Dowódcy jednostek sami zaczęli podejmować decyzje o wstrzymaniu działań nie czekając na zgodę naczelnego dowództwa. Sam Guderian 5 grudnia wstrzymał swoje natarcie i wycofał podlegające mu jednostki spod Tuły. Po raz pierwszy od rozpoczęcia wojny oficerowie niemieccy musieli zacząć myśleć o obronie swoich własnych pozycji. Szturm na Moskwę zakończył się porażką. Hitler nie zdając sobie sprawy że porażka jest wynikiem nie sprzyjającej pogody oraz wielkiego poświęcenia czerwonoarmistów całą winą obarczył swoich oficerów. Jeszcze w grudniu pozbawił dowództwa ponad trzydziestu generałów w tym Guderiana, Hoepnera, Rundstedta i Bocka. Rosjanie, którzy szybko zorientowali się w kłopotach Niemców praktycznie natychmiast przeszli do kontrofensywy.
Bilans bitwy pod Moskwą jest trudny do oszacowania. Rozbieżności w zależności od źródła są bardzo znaczne. Uśrednione dane mówią o około 250-300 tysiącach zabitych po stronie niemieckiej oraz ok. 700 tysiącach zabitych po stronie radzieckiej. Straty w sprzęcie również są bardzo trudne do ocenienia. Według różnych danych Niemcy stracili pod Moskwą od 1000 do 1500 czołgów.
Dodane przez LukLog dnia października 27 2006 21:01:10 28335 Czytań |