Ciężkie naloty na Hamburg rozpoczęły się w nocy z 24 na 25 lipca 1943 roku. Operacja nosiła kryptonim "Gomorrha". Była to pierwsza połączona ofensywa bombowa. Nad miasto dolatuje 741 bombowców. Główny atak dotyka dzielnice: Barmbek, Hoheluft, Eimsbuttel i Altona oraz port. Samoloty nadlatujące nad miasto zrzucają 2 tysiące pęczków staniolu na minutę. Pamiętać należy o tym ze jedna taka wiązka staniolu przez około 15 minut wygląda na ekranie radaru jak samolot. Niemieckie służby radarowe są całkowicie zdezorientowane. Ich radary wskazują jakoby w ataku brało udział 11.000 samolotów wroga. Dodatkowo paski staniolu zakłócają do tego stopnia prace zdalnych reflektorów i działek że praktycznie nie biorą one udziału w walce. Na tej samej zasadzie zostają sparaliżowane urządzenia radarowe typu "Wurzburg" naziemnych stacji naprowadzających, tak, że żaden z nocnych myśliwców nie zostaje doprowadzony do nieprzyjacielskiego zespołu. Tragedii dopełnia to, że także pokładowe urządzenia naprowadzające typu "Lichtenstein BC" odmawiają posłuszeństwa. Bombowce Sprzymierzonych zrzucają 2300 ton bomb. Wywołują one burze ogniową . Gdy rankiem Hitler dowiaduje się o tragedii wydaje rozkaz rozpoczęcia masowej produkcji rakiety dalekiego zasięgu A-4 (V-2). Jak wspomina później Speer (minister gospodarki Rzeszy) był to jeden z większych błędów gdyż koszty produkcji były bardzo wysokie a efekty niewielkie. Lepiej było położyć wysiłek na rozwój rakiet ziemia powietrze.

Następnego dnia do lotu nad Hamburg wysłane zostają 122 latające fortece B-17. poprzez kolejne bombardowania chciano uniemożliwić gaszenie pożarów. Kolejny nalot następuje w nocy z 27 na 28 lipca 1943 roku. Jest to kolejna noc ciężkiego bombardowania. Tym razem udział w nalocie bierze 739 brytyjskich bombowców, które zrzucają 2312 ton bomb. Efektem tego jest gigantyczny pożar, który ogarnia 16.000 domów. Obraz zniszczeń dobrze odwzorowują słowa jednego z pilotów, które teraz przytoczę: "Chmury wyglądały jak nasiąknięte krwią tampony z waty. W mieście wybuchają niewyobrażalnych rozmiarów pożary. Ponieważ temperatura powietrza sięga 1200 C powstaje ciąg jak w jakimś gigantycznym kominie, tak, że zasysane od dołu zimne powietrze powoduje huraganowy wicher płomieni, którego oddziaływanie daje się odczuć jeszcze na wysokości 600 metrów.
Prędkość powstającego w ten sposób wiatru dochodzi do 120 kilometrów na godzinę. Potężne stare drzewa pękają jak zapałki. W czasie nalotów zostaje zniszczonych trzy czwarte wszystkich rosnących w mieście drzew. Tylko ludzie, którzy zdołali na czas uciec z miasta lub też znaleźli się na skraju morza płomieni, uchodzą z życiem i nie doznają ciężkich obrażeń. Około 70% z ogółem 30.482 ofiar śmiertelnych to uduszeni czadem lub pogrzebani pod gruzami domów". Kolejna noc przynosi kolejny atak. Tym razem w nalocie bierze udział 726 bombowców RAF-u, które zrzucają na płonące miasto 2277 ton bomb. Mimo prawdziwego piekła na ziemi niemiecka obrona przeciwlotnicza zestrzeliwuje 28 bombowców.

Dodane przez LukLog dnia maja 01 2006 21:43:24
0 Komentarzy � 19957 Czytań