Kwietnia 19 2024 17:20:01    Historia ~ Ludzie Hitlera ~ Narzędzia Wojny ~ Prusy Wschodnie ~ Mapa strony
Nawigacja
Strona Główna
Historia
Ludzie Hitlera
Wewnątrz Państwa
Adolf Hitler
Narzędzia Wojny
Prusy Wschodnie
Zbrodnie
Ciekawostki
Dokumenty
Forum
Inne
Kontakt
Nagrody
Linki
Szukaj
Nowości
Mapa strony
Warto zajrzeć
krucjata krucjata stacje
Losowy cytat
  Jeden naród, jedna partia, jeden fuhrer - Hess

[Wiecej cytatów]
Użytkowników Online
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 776
Najnowszy Użytkownik: john9
Wątki na Forum
Najnowsze Tematy
Dunkierka
Bitwa o Berlin
D-day jak myślicie ...
Chcę zamieścić zd...
Bitwa która przesą...
Najciekawsze Tematy
Bitwa która prze... [100]
Bitwa o Berlin [75]
D-day jak myślic... [70]
Przyczyny porażk... [51]
Dunkierka [50]
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Newsletter
Dla Użytkowników
Statystyki
Ciekawe miejsca
       Służba obozowa w dywizji Totenkopf - wspomnienia żołnierza

Na wieczornym apelu zapowiedziano nam, że jutro nasza kompania będzie wyznaczona do służby wartowniczej. Stoimy, więc przed tablicą ogłoszeń na parterze i studiujemy grafik wart, który jak na razie jeszcze niewiele nam mówi. Zostałem wyznaczony na posterunek w koszarach. Reszta kompanii ma wartę na terenie obozu koncentracyjnego; zmiana warty o godzinie 12.00.

Następnego dnia przed południem znowu mamy dokładne szkolenie z pełnienia służby wartowniczej. Jeszcze raz wyjaśniają nam nasze obowiązki na posterunku. Szczególnie wartownikom w obozie koncentracyjnym wbijają do głowy przestrzeganie regulaminu służby wartowniczej i zasad postępowania z więźniami — żeby nie dopuszczać ich na odległość mniejszą niż pięć kroków i nie rozmawiać z nimi, bo to odwraca uwagę strażnika od pozostałych pilnowanych. Taka nieuwaga może być śmiertelnie niebezpieczna. Przypominają nam, że znaczny odsetek osadzonych w obozie to wielokrotnie karani recydywiści, którzy skorzystają z każdej szansy, aby uciec. Każdemu wartownikowi objaśniają dokładnie jego zadanie: wartownicy na wieżach pełnią służbę w trójkę. Jeden wachmann stoi na ambonie panoramicznej, drugi przy karabinie maszynowym, zaś trzeci przy reflektorze. Do obsadzenia jest bardzo wiele wieżyczek. Nocą dodatkowi wartownicy chodzą po wewnętrznej stronie muru, zabezpieczonego od strony obozu gęstymi zasiekami z drutu kolczastego. Wzdłuż muru ciągnie się po ziemi szeroka biała linia. Więźniom znana jest jako „linia śmierci". Jeśli ją przekroczą, wartownicy mają otworzyć do nich ogień. Tak naprawdę dostaliśmy wyraźne polecenie strzelać dopiero wtedy, gdy więzień znajdzie się już na szczycie muru, tak aby jego ciało spadło po jego zewnętrznej stronie. Wciąż przypominają, że wartownik, który otworzy ogień zbyt wcześnie lub lekkomyślnie, będzie narażony na poważne nieprzyjemności od badającej incydent komisji śledczej. Na nasze pytanie, dlaczego musimy zwlekać tak długo, zamiast strzelać już wtedy, gdy więzień pokonuje pierwsze zasieki, otrzymujemy odpowiedź: sąd dopiero wtedy uzna, że więzień uciekał, gdy jego ciało znajdzie się na zewnątrz muru!

Jeżeli w razie próby ucieczki wartownik nie zapanuje nad nerwami i chybi, będzie miał jeszcze większe kłopoty, bo pobliski las udzieli więźniowi schronienia, ułatwiając mu ucieczkę. Na nasz argument, że w czasie strzelania w kierunku szczytu muru wartownicy na sąsiedniej wieżyczce mogą się znaleźć na linii ognia, dowódcy powołują się po prostu na obowiązujące zarządzenia. Aha! Zatem także u „Prusaków" jest zasada „Rozkaz to rozkaz"! W celu pilnowania więźniów pracujących poza obozem trzeba ustawić linię posterunków, która szerokim łukiem będzie otaczała i izolowała wszystkie miejsca ich pracy. Wyznaczono też wiele posterunków towarzyszących dla mniejszych i większych oddziałów robotników, którzy wykonują swoją pracę na terenie koszar. Poza tym trzeba jeszcze wystawić „lotnych" wartowników, którzy będą towarzyszyć każdej wjeżdżającej do obozu ciężarówce i ją nadzorować.

My, którzy pozostajemy w koszarach, ćwiczymy jeszcze raz rytuał zmiany wart: sygnał trąbki i łomot werbla, wciąganie i opuszczanie flagi. Po obiedzie zaczyna się nasza pierwsza służba wartownicza. Kompania staje w szeregu przed budynkiem mieszkalnym, rozdają nam ostrą amunicję — po raz pierwszy mam w rękach śmiercionośne naboje, których mogę użyć przeciwko drugiemu człowiekowi. Grupa przeznaczona do objęcia posterunków na terenie obozu odmasze-rowuje w kierunku bramy koszar. Niektórzy z zainteresowaniem przyglądają się zmianie wart. Mam drugą w kolejności zmianę od 14.00 do 16.00, potem od 20.00 do 22.00, dalej od 2.00 do 4.00 i na koniec od 8.00 do 10.00 rano. Każdy, kto chce wejść do koszar, musi okazać dokumenty. Gościom przydziela się wartownika towarzyszącego, a ci, którzy wychodzą, muszą okazać przepustkę. Jeśli ktoś wchodzi bez nocnej przepustki po capstrzyku, musimy o tym zameldować. Wieczorem obejmuję wartę przed masztem z flagą i dwa razy na dobę prezentuję broń — gdy pada komenda: „Flaga z masztu!", a rano: „Flaga na maszt!"

Punktualnie o 12.00 zmieniają nas nowi wartownicy, a my odmaszerowujemy do naszych izb. Liczymy na wolne popołudnie po 24-godzinnej służbie, ale zamiast tego mamy zajęcia o ciężkim karabinie maszynowym i o posługiwaniu się maską gazową, która już niedługo stanie się częścią naszego stałego wyposażenia, W czasie przerwy kładziemy się we wrzosach i dzielimy się wrażeniami z naszej pierwszej w życiu warty. Pytam chłopaka, który odbył ją w obozie, jak się czuł na linii posterunków między więźniami. Najpierw nic nie mówi i odwraca wzrok, „Poczekaj, sam zobaczysz!" Więcej nie mogę z niego wydobyć. Po prostu chce podsycić moją ciekawość — myślę sobie — więc zostawiam go w spokoju.




Dodane przez LukLog dnia maja 25 2006 11:28:09
13730 Czytań

Copyright © 2007 LukLog